Fanpage na Facebooku

wtorek, 13 czerwca 2017

Połamana paproć

Ogień trawił część budynków. Zewsząd dobiegały krzyki dobijanych rannych.
– Generale Śirtashu. – Rosły mężczyzna machnął niedbale ręką na powitanie. – Rok trzy tysiące dziewięćset pięćdziesiąty piąty przejdzie do historii.
– Masz rację, przyjacielu. Jesteśmy pierwszą armią na świecie, która wkracza zwycięsko do jednej z anańskich stolic… Zaraz, patrz! Patrz tam!
Wśród kłębów dymu, na ziemi kuliła się umęczona postać. Anaos klęczał tuż przed paprocią. Połamane pędy rośliny przywodziły na myśl resztki fundamentów zawalonego domu.
Drżące palce Anaosa wbijały się w ziemię tuż przed rośliną. Po żółtawym licu płynęły dwie strugi łez. Postać prężyła się przez chwilę, zaciskając zęby, by ostatecznie zacząć rzewnie zawodzić.
– O bogowie, Śirtashu, widzisz to co ja? Mordujemy, gwałcimy, palimy, a ten płacze nad połamanym krzakiem. Takie rzeczy tylko na ziemi anańskiej!
Generał nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się lekko.
– Słuchaj, Śirtashu. Mieszkałeś w tym kraju wiele lat. Tak z ciekawości, rozumiesz o co chodzi temu Anaosowi?
– Taaa. – Wojownik przymknął oczy. – Bo widzisz, przyjacielu, w krajach anańskich jest wiele dziwnych zasad. Paproć to u nich świętość. Nawet za byle nadepnięcie liścia czekają dotkliwe kary. Połamana paprotka to coś, co nie ma prawa zdarzyć się na ziemi anańskiej. Ten tutaj nie płacze nad chwastem, lecz nad wywróconym do góry nogami porządkiem jego świata.


******


– Dziękuję za przeczytanie fragmentu, panno Wu. Kto ze studentów pokusi się o biologiczną interpretację?
– Panie profesorze!
– Słuchamy, Xing.
– Anaosi rozpoznają się między innymi po pierzastych czułkach, które kształtem są bardzo zbliżone do tamtejszych paproci. Anaos, widząc połamaną roślinę, podświadomie czuł emocje podobne do widoku zabitego rodaka.
– Doskonale! A jaki z tego wniosek, jeśli chodzi o religię tej rasy?
– Jej pochodzenie jest o wiele bardziej związane z biologią niż u ludzi.


ARHIZ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz